Witchblade #151, "Unbalanced Pieces", część pierwsza.
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Diego Bernard
Tusz: Fred Benes
Kolory: Arif Prianto z IFS
Liternictwo: Troy Peteri
Okładka A i B: John Tyler Christopher
Okładka C: J. Scott Campbell
Okładka E: Diego Bernard, Fred Benes i Arif Prianto z IFS
Data publikacji: 04.01.2012
Cena okładkowa: $2.99
Witchblade #151 jest pierwszym zeszytem ze świata Artefaktów, który rozpoczyna "Odrodzenie Top Cow". Mógłbym napisać, że jest to naprawdę dobry komiks, idealne wprowadzenie dla nowych czytelników do świata Sary Pezzini, a jak ktoś jest, lub był fanem Witchblade to nie powinien go przegapić. To wszystko oczywiście jest prawdą, ale co to by była za recenzja? Przecież diabeł tkwi w szczegółach.
Nie da się ukryć, że Tim Seeley jako scenarzysta odwalił kawał dobrej roboty. Z początku moje nastawienie do tego zeszytu było dość sceptyczne. Wiadomo nowa ekipa, no i informacje odnośnie kierunku w jakim zmierzają jakoś nie nastawiały pozytywnie. Jednak z kadru na kadr, ze strony do strony wszelkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Historia jest bardzo spójna i pomimo dużej ilości tekstu czyta się ją bardzo dobrze. Jest dużo wewnętrznych dialogów Sary Pezzini, przez co na myśl przychodzi styl Christiny Z. Jednak jest on w innym wydaniu. Bardziej dojrzałym, choć nie pozbawionym humoru. Dzięki czemu widać, że przez te wszystkie lata Sara się zmieniła. Choć w dalszym ciągu zmaga się z wieloma problemami, zarówno poważnymi, jak i błahymi. Osoba która po raz pierwszy sięga po ten zeszyt nie powinna czuć się zagubiona i niedoinformowana. W końcu wszystko zaczynamy od początku. Oczywiście można przyczepić się do wizji Tima odnośnie Sary. Jakby nie było jest ona inna od tej do której przyzwyczaił nas Ron Marz. Nie oznacza to, że jest zła i zmierzająca w niewłaściwym kierunku, choć niektórym może się ona nie podobać. Zresztą po przeczytaniu ma się ochotę na kolejny raz i co najlepsze możemy wychwycić inne rzeczy, które wcześniej nam umknęły.
Rysunki Diego Bernarda są świetne. Bardzo przypadł mi do gustu jego styl. Widać tu nawiązania do pracy Michaela Turnera, czy też Randy'ego Greena. Nie jest to jednak próba kopiowania tych artystów, co jest dobre. Mamy też tu dużą dbałość o detale i otoczenie co jest wielkim plusem. Niestety jest też kilka niedociągnięć. Diego mógłby popracować nad perspektywą, tu dla przykładu scena z fotografowaniem. Pozostaje też kwestia znikającego Witchblade na nadgarstku Sary. Taka rzecz nie powinna mieć miejsca.
Na kolorach nie będę się skupiał, bo w tej kwestii nie mam nic do zarzucenia. Przejdę do liternictwa. Troy Peteri zmienił czcionkę i nie ukrywam, że w dymkach prezentuje się ona bardzo dobrze. Jeśli jednak chodzi o pozostałe kwestie to tu mam wątpliwości. Wiem, że wiele osób nie przepada za klasycznym stylem wielkich i małych liter. Mi to osobiście nie przeszkadza. Uważam nawet, że przy większej ilości tekstu lepiej się czyta. Krój czcionki też jest w porządku. Niestety stosowanie takiego stylu wiąże się z tym, że trzeba zwracać dużo większą uwagę na to które słowa powinny być z wielkiej litery. Z przykrością muszę stwierdzić, że w tym zeszycie nie zabrakło wpadek z tego powodu. Mam nadzieję, że w przyszłości to się poprawi.
Warto jeszcze wspomnieć o mini historii na początku numeru autorstwa Rona Marza z rysunkami Johna Tylera Christophera. Jest to wprowadzenie do odrodzonego świata Top Cow. Dla nowych czytelników raczej może być niezrozumiałe, a w przypadku fanów rodzi jeszcze więcej pytań. Jednak jest to miły akcent wskazujący na spójność świata Top Cow.
Byłbym zapomniał... Okładki Johna Tylera Christophera są niesamowite. W szczególności wariant B, który jest moim ulubionym. Dodatkowo w zeszycie jest zamieszczony podgląd powstawania wariantu A. John jest bardzo skrupulatnym i dokładnym rysownikiem co się chwali.
Podsumowując tak jak napisałem na samym początku Witchblade #151 to naprawdę doby komiks. Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji się z nim zapoznać to zdecydowanie polecam. Fani nie zawiodą się, a nowi czytelnicy powinni nabrać ochoty na kolejny numer. Jeśli nie, no to cóż, świat Top Cow nie jest dla was, a szkoda.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz